Sztokholm jest 100 km na północ od Nyköping. Praca wymaga ode mnie, abym niekiedy był w biurze. Zwykle używam do tego komunikacji kolejowej, godzina jazdy pomiędzy dworcami plus po mieście. Jednak pewnego razu postanowiliśmy dostać się do Sztokholmu łódką.
W piątek po fajrancie pierwszy etap podróży – z Brandholmen do porciku Broken na szkierze o tej samej nazwie. Broken jest własnością klubu żeglarskiego z Nyköping. Zawsze jest tam ktoś z klubu, pomaga cumować, można też wieczorkiem pogadać.
Trasa w piatek, 08. lipca 2022
Jeśli chodzi o dalsze żeglowanie do Sztokholmu, trzeba decydować, jak dostać się tam – na około poprzez okolice Nynäshamn czy też poprzez cieśninę Södertälje. Zdecydowaliśmy się na to drugie rozwiązanie, bo krócej – biorąc pod uwagę mile do żeglowania.
Kolejna decyzja to gdzie spędzić noc z soboty na niedzielę – w znanym nam już porcie Trosa, drogim i trochę z boku trasy, czy pchać się na nieznane wody Södertälje i szukać tam portu.
Trosa wychodziła dosyć wcześnie więc żeglujemy dalej, aby mieć krócej na niedzielę. Na wodach Södertälje jednak rozczarowanie: wiatr jest przeciwny – to jeszcze zgodne z oczekiwaniami. Lecz zmienna siła i kierunek wiatru (co chwila jakaś dysza pomiędzy wysepkami) utrudnia halsowanie aż do niemożliwości. Silnik musi działać przez cały czas aby nas przepychać przez wąskie przejścia. Przez pierwszą godzinę śpiewam sobie szantę ”Raz wybierz, raz luz” pracując przy szotach, ale potem tracę cierpliwość, z ulgą witam widok portu Skansholmen.
Jest to port bardzo dobrze chroniony, co przydaje się w nocy gdy przychodzi wichura, z dużą ilością miejsc, dobrym zaopatrzeniem i wyposażeniem, a przy tym stosunkowo niedrogi.
Skomplikowane zeglowanie po Södertälje.
W niedzielę płyniemy dalej, poprzez miasto Södertälje, śluzę i mosty zwodzone. Cały czas na silniku aż wreszcie wychodzimy z cieśniny na bardziej otwarte jezioro Mälaren. Tam odbijamy na prawo i mam nadzieję popłynąć wreszcie na żaglach. Gdy jednak wchodzimy w cieśniny pomiędzy wyspami Sztokholmu, wiatr znika całkiem.
W cieśninach panuje duży ruch. Statki wycieczkowe respektują swoje rozkłady jazdy znacznie bardziej niż prawo drogi. Należy się liczyć z zafalowaniem od blisko przechodzących statków i motorówek. Droga jest bardzo ciekawa i dobrze oznaczona, jednak rozpaduje się na sam koniec więc nie możemy podziwiać panoramy Södermalm i Starego Miasta, gdy dopływamy do portu Västerbro.
W marinie tej mieliśmy stać cały tydzień, w poniedziałek odwiozłem jednak moją Mamę do mieszkania w Nyköping, bo niewygodne są dla niej dłuższe pobyty na łódce.
We środę zaś urządziliśmy małą bibkę dla kolegów z pracy.
Pomysł z mieszkaniem na łódce i chodzeniem codziennym do biura sprawdził się. Tydzień naraz jednak wystarczy nam, a Mama też się stęskniła za nami, więc wracamy do Nyköping. Droga powrotna bez specjalnych przygód, tą samą trasą. Pierwszy krótki etap w piątek wieczorem ze Sztokholmu do mariny Rastaholmen. Dzięki temu mieliśmy całą sobotę aby przebyć cieśninę Södertälje. Wieczorem dotarliśmy do wyspy Ringsön, gdzie wedug naszej locji można stanąć przy brzegu na dziko. Ostatni raz stawaliśmy tak na Mazurach, więc mieliśmy pewną tremę. Zresztą, opis w locji nie był zbyt dokładny, a przy brzegu miejsca dogodne, na oko, sąsiadują z kamienistymi. Gdy jednak wchodzimy do wybranej przez nas i locję zatoczki, szwedzkie załogi stojących tam łódek, widząc nasze niezdecydowanie, wskazują nam dogodne miejsce. Rzucam kotwicę z rufy, dochodzimy dziobem do brzegu, Agnieszka podaje sobie cumy z dziobu i przywiązuje nas do kamieni i do pniaków.
Rano kąpiemy się w zatoczce i żeglujemy dalej do Nyköping. Wiatr jest niewielki, ale tym razem daje się przebyć większość drogi na żaglach.
Leave a Reply